Pod obcobrzmiącym terminem crowdfunding kryją się zbiórki publiczne.
Jak niektórym wiadomo, ogłaszanie zbiórek publicznych jest unormowane ustawą z roku 1933. W ustawie napisane jest, że aby ogłosić zbiórkę publiczną na dowolny cel, muszę wystąpić o pozwolenie do odpowiedniego ministerstwa, uzyskać to pozwolenie a potem się z pieniędzy zebranych w czasie zbiórki rozliczyć. Żebym tych pieniędzy sobie nie przywłaszczył.
Ustawa pisana była w celu wzięcia za kieszeń socjalistów, którzy się w ten sposób w latach ’30 finansowali. Później władza komunistyczna skwapliwie korzystała, żeby mieć kontrolę nad wszystkimi pieniędzmi.
Jest jedno drobne ale. W ustawie jest mowa o datkach w pieniądzu i naturze. 80 lat temu nikt o innych formach obrotu pieniądzem nie myślał. Więc (przynajmniej teoretycznie) zbieranie datków drogą elektroniczną nie jest zakazane.
W tej chwili MAC (Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji ) ogłosiło, że zostanie przeprowadzona szybka poprawka legislacyjna, żeby załatać tę niewątpliwie bolesną dziurę… Taaaa… Jak brać społeczeństwo za mordę to na całego.
Furda jakieś konsultacje społeczne, co kogo obchodzą jakieś uzgodnienia ministerialne. Trzeba szybko zatkać tę dziurę! Bo znowu jacyś socjaliści się rozpanoszą.
No do diabła, czy ten rząd musi co roku spróbować robić nas w konia w dokładnie taki sam sposób?
Zamiast po prostu wywalić tę archaiczną ustawę do kosza to oni zaciągają nam kolejną pętlę na szyi. Cały cywilizowany świat w tej chwili finansuje różne ciekawe inicjatywy metodą zbiórek publicznych ogłaszanych często at hoc, z dnia na dzień. Dziś pomysł, jutro efekt.
U nas nie.. musi być porządek. Urzędnik musi procedować, nadać bieg, walnąć pieczątkę. Zawsze jest okazja do jakiejś wziątki, dowodu wdzięczności za szybsze załatwienie sprawy…
Dlatego proponuję wprowadzić
Test Jasia:
Jaś prowadzi forum klasowe, ogłasza zbiórkę pieniędzy na serwer. Powinno być to legalne bez jakichkolwiek dodatkowych działań, zezwoleń ani koncesji. I nie powinien od tego zapłacić grosza podatku.