Na granicy Gruzińsko – Osetyjskiej kolumna samochodów z prezydentami Gruzji i Polski została ostrzelana przez nieznanych sprawców. Samochód BOR w tym czasie był w odległości 300 m od prezydenta. A przez przypadek jako pierwszy w kolumnie jechał autokar z dziennikarzami. Żeby wszystko widzieli lepiej.
Chwilę później prezydenci wyszli ze swych pancernych samochodów, żeby sprawdzić sytuację, potem kolumna wycofała się.
Nie wiem, czy ktoś kpi czy o drogę pyta.
Kaczyński, którego ochrona w Polsce jest paranoidalna i wydający majątek na ochronę willi w Jastarni wychodzi z pancernego samochodu w czasie ostrzału.
Przecież to się kupy nie trzyma! Litości!!!
i słusznie…może ktoś faktycznie kupy nie trzymał i należało czym prędzej i litościwie samochód opuścić…
a serio… oficer, który kazał prezydentom skakać do rowu (bo tak to musiało wyglądać – prawda, że pysznie) postąpił słusznie. Zimna kalkulacja ryzyka – ostrzał z KM mógł być preludium do salwy z czegoś grubszego co nie zostałoby powstrzymane przez kuloodporne szyby, a człowieka, do tego niezbyt wysokiego 😉 w rowie takim czymś jest dużo trudniej trafić. Medialny przekaz to już zupełnie inna sprawa. Jakby wyglądała informacja: „musieli leżeć w rowie a potem czołgać się trzymając kurczowo swoje komórki”? Coś innego mnie zastanawia: co robił samochód ochrony 300m od prezydenta na terenie niedawnych działań wojennych !?
fajnie, chłopaki, jak sobie opowiadacie o zdarzeniach,
w których nie uczestniczyliście, z których nie macie
również żadnej obiektywnej relacji.
jasne jest, że na granicy są ruscy, i to chciał saaka
pokazać kaczce. w/g mnie jechać tam na miejscu kaczki
to szlachecka głupota, ale właściwie nie miałbym nic
przeciw temu, by oddał życie za wolną gruzję. polska
by na tym ani nie straciła, ani zyskała, a rejwach
zrobiłby się dookoła gruzji sporawy.
nie wiem skąd boguś bierze dane o „paranoidalnej
ochronie” kaczki w polsce, tak samo chroniony
był każdy poprzedni prezydent kraiku nad wisłą.
w obliczu marnotrawstwa kasy (dajmy na to na
wspomaganie z podatków kościoła katolickiego),
wydatki na ochronę donaldo-kaczek to pikuś.
Dane biorę z obserwacji. Pojawili się ochroniarze z czarnymi teczkami wokół prezydenta, których za Kwaśniewskiego nie było.
Z informacji, że ośrodek w Jastarni został dodatkowo otoczony czujnikami ruchu. Za drobne kilkadziesiąt milionów.
Ja słyszałem w radiu relację na gorąco jednego z dziennikarzy. Potem ci sami dziennikarze raczej zgodnie relacjonowali zdarzenia. Ten pierwszy raczej nie kłamał, miał autentycznie przerażony głos.
1. Naprawdę spotykasz naszych prezydentów tak często? Pozazdrościć! I na dodatek masz świetną pamięć, która umożliwia Ci porównanie szczegółów, które miały miejsce dość dawno.
2. Czy te nakłady rzeczywiście są z budżetu kancelarii prezydenta? Kiedy zostały zaplanowane i przez kogo?
3. Dziennikarze, taaaaak. Tym to szczególnie należy ufać, jak własnej matce. Nigdy i absolutnie cię nie okłamią ani niczego absolutnie nigdy nie przejaskrawią.
Podsumowując: nie przepadasz za kaczkami, co nie? Kaczki są najgorsze, bez względu na fakty. Ja też ich nie lubię, ale staram się zachować przynajmniej pozory bezstronności. Szczególnie, gdy spojrzę na ich alternatywę: kaczkę w masce.