ACTA – wnioski

Partia rządząca reaguje tylko i wyłącznie w momencie, kiedy słupki w sondażach lecą w dół. Każdy inny protest jest ignorowany.

To chyba jest logiczne. Celem każdej partii jest zdobycie władzy i jej utrzymanie, wiec każde inne działanie jest niebezpieczne i niepotrzebne.

No dobrze, ale ktoś może zapytać, po co rządom ACTA? Odpowiedź jest banalna – dla osób rządzących (nie dla rządu i państwa) jest wygodna sytuacja, kiedy niewielka grupa ludzi ma dużo pieniędzy i duży wpływ na społeczeństwo. Taką grupą są właściciele stacji telewizyjnych i radiowych, wydawcy prasy i koncerny multimedialne. No ale po co osobom z rządu są te osoby? Po to, żeby utrzymać władzę indoktrynując społeczeństwo.

A tu mamy mocny szok. Internet wypiera tradycyjne środki masowego ogłupiania. Już młode pokolenie nie włącza TV! Zgroza!

Internet stał się medium, za pomocą którego ludzie tworzą niskim kosztem kanały informacyjne. I tych kanałów nie daje się kontrolować, bo co jeden zostanie spacyfikowany to na jego miejsce wyrasta 10 innych! Jest niski próg wejścia na rynek.

ACTA daje zestaw wygodnych narzędzi, za pomocą których można każdego uciszyć. Weźmy na przykład ten serwis. Zaprojektowałem i wykonałem template dla mojego serwisu. Wykorzystałem legalnie zakupioną tapetę jako tło. Zgodnie z układem ACTA ktoś może się do mnie przyczepić, ze template ukradłem a tapetkę zwinąłem z jego serwisu. ACTA przewiduje możliwość, że bez próby kontaktu ze mną mój serwis zostanie zdjęty, zablokowany a moje komputery zostaną zajęte w celu udowodnienia mojej winy. Znając nasze sądy, odwołania mogą trwać latami. A zresztą jak miałbym udowadniać swoją niewinność, skoro dowody niewinności mam na dysku? Czy to oznacza, że wszystkie dowody mojej niewinności mam drukować? Nie szkoda papieru?

Wniosek?

Obraźmy się na nich, niech te słupki zaczną lecieć w dół. Może uda się w ten sposób zablokować ratyfikację. Bo do czasu ratyfikacji umowa jest tylko mieczem katowskim wiszącym nad naszymi głowami. Po ratyfikacji kat może nabrać wigoru…
Tylko błagam, pomyślcie zanim przeniesiecie swoje sympatie na inne partie. PiS i Ziobrzyści marzą o jeszcze większym zamordyzmie.

Koniec życia na kredyt

Zaczęła się ostra jazda

Zaczyna się ostra jazda, a raczej kończy się życie na kredyt.
Niemcy nie sprzedali swoich obligacji
Portugalia już nie sprzeda swoich obligacji
Węgrzy mają nóż na gardle

Wystarczyło, że banki przejechały się na grekach i od razu grunt zaczął im się palić pod nogami.
Czytaj dalej Koniec życia na kredyt

Czy mamy w Polsce demokrację?

Kogo wybieramy? Kto układa listy wyborcze? Czy to ma jeszcze jakikolwiek związek z demokracją?

Społeczeństwo zostało „przekonane”, że warto głosować jedynie na najważniejsze partie. Jak można uzyskać taki efekt? Można zrobić to angażując dostatecznie duży kapitał, tak aby pokazywać swoje buźki we wszystkich mediach i aby fałszować sondaże. Do tego trzeba przekonać potencjalnych wyborców, że głosowanie na małych nie ma sensu – załatwiono to za pomocą ordynacji wyborczej, która wprowadziła sławetne progi. Czytaj dalej Czy mamy w Polsce demokrację?

Ułatwianie sobie życia z SSH

Czy Was nie irytuje czasem pisanie za każdym razem:

$ ssh -p 2222 bogdan@nazwa_sterwera.pl

Bo mnie w końcu zirytowało. Często łączę się z różnymi maszynami i pisanie za każdym razem wywołania bywa uciążliwe. Wcześniej pisałem o tym, jak można uniknąć wpisywania hasła, a dziś znalazłem prostą metodę skracania wywołań.

Czytaj dalej Ułatwianie sobie życia z SSH

Definicje coachingu

Istnieje wiele definicji coachingu i w większości są one niesprzeczne. Ale jakże ciekawe jest przejrzenie ich i porównanie.

Definicja według ICF

Coaching jest interaktywnym procesem, który pomaga pojedynczym osobom lub organizacjom w przyspieszeniu tempa rozwoju i polepszeniu efektów działania.

Coache pracują z klientami w zakresach związanych z biznesem, rozwojem kariery, finansami, zdrowiem i relacjami interpersonalnymi. Dzięki coachingowi klienci ustalają konkretniejsze cele, optymalizują swoje działania, podejmują trafniejsze decyzje i pełniej korzystają ze swoich naturalnych umiejętności.

Definicja według Polskiego Stowarzyszenia Coachingu

Coaching jest procesem koncentrującym się na indywidualnych potrzebach Klienta, jego planach i celach rozwojowych. Coach poprzez towarzyszenie Klientowi oraz odpowiednie zaplanowanie tego procesu, wspiera go w bardziej efektywnym wykorzystywaniu jego własnych zasobów, pomaga dostrzec szersze spektrum możliwości, precyzyjniej zdefiniować cele i odnaleźć skuteczne strategie ich osiągania. Docelowo coaching prowadzi do usamodzielnienia Klienta w zmaganiu się w przyszłości z podobnymi wyzwaniami.

Definicja przytoczona przez Tomasza Dulewicza

Coaching to metoda doskonalenia i rozwijania umiejętności poprzez eliminację przeszkód i osiąganie celów.

Portal http://www.zlotemysli.pl przedstawia to tak:

Coaching jest współpracą między trenerem a osobą, której pomaga. Niezależnie od tego, czy jest to menadżer, kierownik, czy zwykły człowiek – coach ma pomagać mu realizować własne cele (nawet te najśmielsze). Jeśli ktoś czuje, że jego życie (zawodowe i osobiste) nie idzie w takim kierunku, jak powinno, to coach jest od tego, żeby mu pomóc.

Jeszcze ciekawiej jest na www.praca.egospodarka.pl

Przekazywanie wiedzy i umiejętności przez jedną osobę drugiej w celu osiągnięcia poprawy realizacji celów

druga definicja www.praca.egospodarka.pl

Odkrywaniu i uwalnianiu uśpionych zdolności, możliwości, potencjału. Rolą coacha jest pomaganie klientowi w stawaniu się sobą, byciu tym kim jest lub chciałby być. Uwagę przykłada więc do uwolnienia tkwiącego w kliencie potencjału.

Według Piotra Zbaraskiego

Coaching to proces ustalania celów, rozwiązywania problemów oraz dochodzenia do ustalonych celów. Proces ten pomaga uwolnić i realizować potencjał pracowników i firm.

Pozbierałem te definicje w Internecie i się zamyśliłem. Czy ja głupi, czy świat zwariowany?

Czymże jest w takim razie coaching, skoro każdy rozumie go inaczej, inaczej definiuje, inaczej opisuje? Czy jest to na tyle niezdefiniowana dyscyplina, że nikt nie może uznać jakiegoś spójnego obrazu zawodu?

Czy w ogóle możemy mówić o jakimś spójnym obrazie tej profesji, o jakichś standardach i wreszcie, czy możemy jakkolwiek myśleć o logicznym przekazie do naszych potencjalnych klientów, skoro co coach to definicja? Moja dusza inżynierska buntuje się przeciw takiemu traktowaniu własnego zawodu!

Oczywiście tez mógłbym wymyślić swoją definicję i napisać, czym chciałbym, żeby był coaching. Ale czy to ma sens? Brzytwa Ockhama otwiera mi się w kieszeni, jak widzę kolejne nieudolne próby w dziedzinie definicjotwórstwa, więc (przynajmniej na razie) nie będę się przyłączał do tego niezgranego chóru.

Portal egospodarka wystrzelił w kosmos ze swoją pierwszą definicją myląc coaching z doradztwem. Druga definicja jest już bardziej sensowna. Pozostałe definicje kręcą się wokół wspólnej myśli, że to jest proces, rozwiązywanie problemów, że potencjał klienta jest rozwijany. Ale nie ma słowa o tym, że to klient jest głównym aktorem, coach ma mu tylko pomagać. To budzi moje zdziwienie, ale może to ja się mylę?

Patrzę na inne nauki nietechniczne i dochodzę, że jest to ich choroba dziedziczna – niezgoda co do definicj. Definicja fonemu jest ogniskiem zapalnym językoznawców od co najmniej 100 lat, socjolodzy nie mogą się dogadać czy grupa to co najmniej 2 czy 3 osoby. Jakby nie mogli stworzć osobnych pojęć i ich sobie podefiniować.

To tak jakby matematycy kłócili, czy półprosta zwawiera punkt początkowy czy nie. Aby wyjść z impasu  stworzyli dwa pojęcia półprostą domkniętą i niedomkniętą. Problem rozwiązany.

Choć nie…. po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że się mylę.

Nie ma zgody, czy zbiór liczb naturalnych zawiera zero czy nie. Widać świat nauk ścisłych też nie jest idealny.

Na usprawiedliwienie matematyków mogę tylko powiedzieć, że spór jest toczony od wieków i matematycy zgadzają się, że jest to sprawa całkowicie nieistotna i aby uciąć dyskusje powstała definicja (aksjomat) Peano, która pozwala tak zdefiniować liczby naturalne, że problem zera znika i pozostaje tylko historyczną ciekawostką. Czyli można.

Czy coach musi się znać na naturze problemów klienta?

Słyszę, często sformułowanie: „ty nie jesteś specjalistą, to pewnie nie czujesz problemu”. I rzeczywiście nie czuję problemu, bo nie jestem muzykologiem, nie znam się na sztuce współczesnej i jeszcze w wielu dziedzinach jestem „ubogi duchem”. Szczycę się tym, że o wielu sprawach troszkę wiem a kilka dziedzin wiedzy znam bardziej niż z widzenia.
Czytaj dalej Czy coach musi się znać na naturze problemów klienta?

Zderzak Łągiewki

Ktoś zwrócił moją uwagę na cudowny wynalazek o nazwie „Zderzak Łągiewki”, podobno cudowne rozwiązanie pozwalające zmniejszyć skutki zderzeń samochodów.
Z grubsza rozwiązanie można opisać jako koło zamachowe, które za pośrednictwem odpowiednich przekładni pochłania energię zderzenia magazynując ją jako energię obrotową. Pomysł wydaje się przedni, nieprawdaż? Samochód nie ulega zniszczeniu, blacha się nie gnie i jest cudownie.

Ale….

Czytaj dalej Zderzak Łągiewki

Filtrowanie treści

Następuje kolejne podejście do filtrowania treści w Internecie.

Tym razem UE ustami swych przedstawicieli w Komisji Europejskiej zaanonsowała chęć wprowadzenia ogólnoeuropejskiego systemu blokowania treści.

Jestem przeciwny tego typu pomysłom. Dlaczego?

  1. Jak już swego czasu pisałem, każdy system filtrowania będzie nieskuteczny. Dlaczego? Bo są dostępne, łatwe metody do omijania wszelkich blokad. Serwery proxy, tunelowanie, szyfrowanie – istnieją tysiące metod, żeby maksymalnie utrudnić pracę systemom filtrującym.
  2. System typowania stron do zablokowania jest z definicji ułomny – opiera się na decyzjach ludzi, którzy z definicji nie są obiektywni, zwłaszcza, że nie jeszcze ma obiektywnych definicji pornografii.
  3. Nasi prawodawcy ostatnio kompromitują się raz za razem tworząc gnioty prawne i przeciągają tworzenie aktów wykonawczych. Nie wierzę, że akt prawny stworzony w celu wprowadzenia owej filtracji treści będzie śliczny, poprawny i skuteczny. Pierwszy projekt sprzed roku był koszmarem pod każdym względem. Już się nad nim pastwiłem – a pastwienie miałem bardzo ułatwione, bo projekt był denny. Dosłownie szlam i wodorosty.
  4. Konstytucja zabrania cenzury prewencyjnej. A filtrowanie internetu jest cenzurą prewencyjną.
  5. Koszty prób wprowadzenia takiego systemu będą koszmarne:
    1. Wszyscy ISP w Polsce będą musieli wprowadzić spore przebudowy w swoich sieciach. Niezbędne będą nowe routery z silnymi procesorami zdolne na bieżąco analizować ruch. Oczywiście ISP wliczą sobie później to wszystko do cen.
    2. Będzie konieczne stworzenie instytucji centralnej zatrudniającej tysiące (raczej dziesiątki tysięcy) kontrolerów przeszukujących sieć w poszukiwaniu trefnej treści. Oczywiście ci kontrolerzy muszą mieć swoich kierowników, dyrektorów i ich sekretarki, kierowcy, zastępcy, działy HR, związki zawodowe, sprzątaczki, konserwatorów budynków i sprzętu informatycznego, administratorów, karbowych, donosicieli, ciotek prezesa, przelewaczy pustego w próżne, inspektorów BHP i jeszcze Bóg wie ile  swołoczy pożywi się na tej padlinie…  Pewnie razem zbierze się ze sto tysięcy ludzi.
      Miesięczne koszty funkcjonowania takiego tworu wynosiłyby co najmniej pół miliarda złotych. Czyli co najmniej 6 miliardów rocznie.
    3. Niezbędna będzie budowa infrastruktury dla tej instytucji – hale dla pracowników, komputery, serwery, łącza o gigantycznych przepustowościach. Lekko licząc, na dzień dobry trzeba będzie wydać kilka miliardów złotych.
  6. Jestem głęboko przekonany, że natychmiast znajdą się chętni, żeby przy pomocy tego systemu załatwiać swoje małe i duże interesiki. A to wykończyć konkurencję, a to odciąć opozycję, odfiltrować niewygodne treści, które wredni zagraniczni dziennikarze mogą publikować na nasz temat.
    W roku ’81 też nas odcięli od świata i wszyscy wiemy, jak to się skończyło.

Przemyślenia różne